Zakładki

Przygody - tutaj zamieszczę opowieści o moich przeżyciach i przygodach.

Moje "dzieła" - odwiedź tą zakładkę, aby obejrzeć wytwory mojego umysłu: przemyślenia i opowiadania, zazwyczaj, hmm... średniej jakości :D

Pomysły - tutaj umieszczam wszystkie pomysły na to, co możecie wykonać z różnych okazji.

Odkopane skarby - wykopane, wygrzebane, wyeksplortowane. Rzeczy, których ja nie zrobiłam ani nie napisałam, tylko skopiowałam lub przepisałam, bo mi się spodobało.

O mnie - przeczytaj koniecznie mój opis.

Cytat

Nie możesz zostawić śladów stóp na piasku czasu przez siedzenie na tyłku.
A kto chciałby zostawić odcisk swego tyłka na piasku czasu?

piątek, 24 sierpnia 2012

Wielka wichura

Wczoraj leżałam z siostrami na kocyku. Starsza czytała książkę od historii ;) a ja Pratchetta. Wkrótce zaczęło kropić. W kilka chwil zwinęłyśmy koc i pognałyśmy do domu. Tymczasem piękna, słoneczna pogoda przemieniła się w rozpętane piekło.

Stanęłam przy oknie i nagle zobaczyłam naszą trampolinę lecącą w stronę bramy. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy z przerażeniem oznajmić to tacie. Już kiedyś przewróciła się w locie i cudem nie trafiła w szklane okna werandy oraz samochód.
Tym razem sytuacja była niebiezpieczniejsza. Tata stał na werandzie i nie widział od początku, jak przewraca się trampolina, ale zauważył ją, kiedy walnąła w narożny filar podtrzymujący sufit nad pomieszczeniem. To daje wyobrażenie, jakie mieliśmy szczęście, że nie łupnęła w szyby.

Burza ucichła, zeszłyśmy na dół. Do werandy wlało się dużo wody, ale nie dlatego, że ktoś nie domknął okna - było zamknięte. Niedawno wstawiano szyby i tata jeszcze nie zlikwidował szczelin przy framugach. Po wyciśnięciu całej wody z gąbek i szmat do wiadra, okazało się, że wlało się jej więcej niż połowę jego pojemności.
Przez okna zauważyłyśmy, że trampolina lecąc przewróciła huśtawkę, za którą była ustawiona. Byliśmy przekonani, że deski pękły i ławka będzie nie do naprawienia. Na szczęście nic poważnego się nie stało i wystarczyło ją przywrócić do pionu.
Zdziwiłam się widząc, że wiatr wyrwał z ziemi cebule. Trzeba było je powkładać z powrotem do ziemi... połamał też liście szczypioru. Musiałam je uciąć, żeby nie zgniły. Niektóre były złamane aż u samej nasady. Nie zmarnowały się, bo zjedliśmy je do kanapek na śniadanie ;)
Niedawno tata wybodował dużą, porządną szopę. Śmialiśmy się, że wyznacza nowe standardy wśród szop. Miała mocny dach z blachy. Teraz jej niewykorzystane skrawki walały się po trawniku.
Zmierzam do tego, co stało się z trampoliną. Niestety, bardzo się poniszczyła :( z początku zdziwiłam się, dlaczego zatrzymała się w otwartej bramie. Okazało się, że zaczepiła sprężyną o wystający pręt bramy. Pręt się wykrzywił, a sprężyna prawie całkiem wyprostowała. Wiele części trampoliny było pogiętych albo urwanych. Chyba już nie będziemy na niej skakać :(
Dopiero po jakimś czasie mieliśmy jeszcze większe wyobrażenie szczęścia, jakie mieliśmy, że konstrukcja nie walnęła w okna werandy. Mama zauważyła, że nad nimi został wybity kawałek tynku. Cud, że nie szkła.

A jednak wcześniej nieraz zostawialiśmy trampolinę na trawniku, kiedy wyjeżdżaliśmy do Warszawy. Mimo to nigdy nie było tak, że po powrocie naszym oczom ukazywała się zdemolowana weranda. To chyba się nazywa duuuże szczęście...

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Jak chomik został Bestią

Moja siostra miała już 2 chomiki, jeden po drugim. Bardzo jej zazdrościłam, że ma zupełnie własnego zwierzaczka. Męczyłam Mmamę dzień po dniu, udowadniałam, że jestem wystarczająco odpowiedzialna na zwierzaka. Właściwie nie w Mamie tkwił problem - ona bardzo popiera zwierzaki - tylko w Tacie.
Uff, w końcu załatwiony i Tata. Przyjął moją deklarację odpowiedzialności i samodzielności. Teraz czas zmierzyć się z tym, co najbardziej przeszkadza mi spędzaniu szczęśliwego dzieciństwa.

Nierozgarnięcie Mamy.

Niby umie zawsze wypatrzeć dobrą okazję, jest właściwie panią poszukiwania. Wystarczy jej napomknąć o potrzebie kupna nowej torby, to następnego dnia zaciągnie na bazarek, gdzie jest wyprzedaż. Czasami ten jej zmysł naprawdę się przydaje. Ale nie wtedy, kiedy planujemy coś konkretnie - np. w poniedziałek idziemy na basen.

Mama lubi sobie pogadać i praktykuje marketing szeptany, z tego powodu jest taka dobra w znajdowaniu !!!OKAZJI!!!, !!!PROMOCJI!!!, czasem znajdzie się jakaś skromna Końcówka Serii. Do czego zmierzam: dowiedziała się od sąsiada, miłego starszego pana, że ma chomika "na zbyciu". Tzn, ma już tyle zwierzaków (psy), że właściwie nie da rady jednak z chomikiem.

Miałam go. Mojego własnego chomiczka. Nie obchodziło mnie, że ma już rok i trudno mu będzie się do nas przyzwyczaić. Nie widziałam jego wyrośniętego, nawet jak na chomika syryjskiego, ciałka.  Małe dziewczynki zawsze chcą mieć "dziewczynkę"; to, że chomiczek był "chłopczykiem", nie obchodziło mnie. Był dla mnie spełnieniem marzeń.

Wkrótce jednak wykazał się swoim umiłowaniem do gryzienia ludzi (w tym mnie, jego żywicielkę) i ogólnej jędzowatości. Jak każda nadwrażliwa dziewczyneczka, w pamiętniku napisałam tylko koślawo "NiE OPIsZę tEGO TUTAj, Bo tO ZBYT DraMAtYCzNE"...
Po trzecim wybryku (czytaj: ugryzieniu) ochrzciłam potworka imieniem Bestia. Siostra upierała się, że powinien być Minuntius - że niby zastępca jej chomika Sekundusa. Obstawiłam przy swoim.

Ile mam wspomnień związanych z tym małym gryzoniem...

Na przykład spotkanie rodzinne, gkiedy w naszym mieszkanku zrobiło się tak ciasno, że Mama wyniosła klatkę z Bestią na balkon, żeby odetchnął świeżym powietrzem. Wkrótce zaczął padać grad, wszyscy zapomnieliśmy o chomiku. Gdy sobie to uświadomiłam, podniosłam wrzask. Na szczęście Bestii nic się nie stało, było mu tylko zimno i był przerażony.

Albo jak byliśmy na działce, klatka stała na piętrze. Miałam inne sprawy na głowie, potem zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Kicia, nasz działkowy kot. Znalazłam ją zaczajoną przed domkiem Bestii. Dobrze, że biedak nie dostał zawału ;)

Kochałam swojego własnego chomiczka i za nic w świecie bym go nie oddała. Wkrótce życie odbywało się rutynowo, a ja nie wyobrażałam sobie go bez Bestii. Pamiętajcie, że to samiec; wbrew pozorom...

Żył 4 lata. Po jego śmierci, z mgłą, która zasnuła mi oczy, wybrałam najładniejsze pudełko po herbacie, wyłożyłam je husteczkami higienicznymi, delikatnie ułożyłam na nich ciałko bez czucia. Bestia został pochowany pod krzakami bzu w lesie. Myślę, że to ładne miejsce spoczynku.